Menu główne:
2009-
Rejs pod żaglami na pełnym morzu? Nie widzimy przeszkód -
Deska. Nie za szeroka, wygląda na ściągniętą z budowy. Jeden jej koniec leży na nabrzeżu, drugi opiera się o pokład jachtu "Antica". Ewa stawia nogę. Potem drugą. -
Dorota mówi, Ewa idzie. Po chwili pada w ramiona Doroty. Jest na pokładzie. Ewa nie widzi. Tak samo jak pozostała trzydziestka, która przyjechała z całej Polski po to, by w sobotni, wietrzny poranek wypłynąć na 15 niewielkich jachtach na wody Zatoki Gdańskiej. By poczuć morze. -
Pół godziny później, już na pokładzie "Nordy" Sylwia głośno prosi stojącego za kołem sterowym kapitana Kazimierza Hudaka: Niech pan głośno mówi o wszystkim, co się dzieje. Jesteśmy bardzo ciekawi.
-
Zimno. Naciągam czapkę na głowę, chowam w rękawy kurtki chronione rękawiczkami ręce. Arek w rozpiętym polarze, z rozwianymi włosami, siedzi jak gdyby nic na rufie "Nordy". Mówi, że nie musi widzieć morza, wystarczy, że je czuje. Co czuje?
-
-
Po studiach wrócił do Leszna. Przed trzema laty na jednym z multimedialnych forów natrafił na Sylwię, Rafała i innych. Zaczęli wspólnie zastanawiać się, czy możliwe jest powołanie stowarzyszenia, które pomogłoby niepełnosprawnym w podróżowaniu, uprawianiu sportów, przełamywaniu barier. Potem Rafał zaprosił uczestników forum na ognisko. Mieszka w Skrzyszowie pod Tarnowem. Tam ustalili, co mają robić.
Rafał Mucha (informatyk, postawny, typ "brata łaty", wzrok stracił dziewięć i pół roku temu): Na ognisku zjawiło się zaledwie sześć osób. Ale to wystarczyło. Sylwia jest niesamowita. Zainfekowała nas. I ma łeb do dowodzenia.
Założyli Pomorską Fundację Sportu i Turystyki Osób Niepełnosprawnych "Keja". Z Sylwią Skuzą -
Sylwia: Arek to serdeczny przyjaciel, osoba rozsądna i otwarta. Jest znakomitym specjalistą od spraw marketingowych i reklamowych.
Marketing marketingiem, ale rejs po morzu to już zupełnie inna sprawa. Niebezpieczna. Ograniczona powierzchnią pokładu, na którym każde potknięcie może skończyć się tragicznie. Wcześniej wymieniali się informacjami na forach, przeszli szkolenie żeglarskie w sieci. Przyjechali do Gdańska w piątek, znów się trochę poduczyli. Arek, Rafał i Jacek Kaczmarek z Michorzewa w woj. wielkopolskim (nie widzi od urodzenia, stroiciel instrumentów, płynął na jachcie "Perełka") próbują wytłumaczyć, jak człowiek pozbawiony wzroku orientuje się w przestrzeni.
-
-
Ewa uczy dialogu w ciemnościach.
Podpływamy w pobliże "Zawiszy Czarnego". Kilkanaście małych jachtów krąży po wodach zatoki wokół "Zawiasa", dowodzonego przez kapitana Janusza Zbierajewskiego. Przed kilkoma laty kapitan Zbierajewski spotkał niewidomego Romka Roczenia, szantymena, który marzył o żeglowaniu. Popłynęli na Baleary. Po kilku wspólnych rejsach Roczeń zaproponował, by na "Zawiszy" pływali także inni niewidomi. Mieli być pełnoprawnymi członkami załogi. W Braille'u nauczyli się podstaw żeglarskiej teorii, a resztę -
Ale "Zawisza Czarny" jest tylko jeden. Chętnych do pokonywania barier -
-
Sylwia oficjalnie spytała w GUS. Przyszła odpowiedź -
-
Ewa Astapczyk przyjechała do Gdańska z Hamburga. Jest tłumaczem, pracuje w fundacji przy projekcie "Dialog w ciemnościach".
-
Okulary to atrapa -
-
Choćby na Spitsbergen.
Rejs niewidomych z całej Polski, do którego dołączyły się trzy osoby na wózkach inwalidzkich, zorganizowała 37-
-
Sylwia zachorowała w 1999 roku. Diagnoza -
Potem była wieloletnia, jeszcze niezakończona walka z lekarzami. I wreszcie w tę medyczną szarpaninę w ciemności wdarło się morze. Przed rokiem ociemniała kobieta wraz z kpt. Maciejem Kotasem (dziś wiceprezes Fundacji Keja) i kpt. Tomaszem Łangowskim popłynęła w swój pierwszy, morski rejs na jachcie "Alislanke".
Przed tygodniem Sylwia wywiodła na morze innych. Ewę Ćwiek, która przez cztery mile sterowała "Anticą". Bartka Formanowicza, który na wózku inwalidzkim poczuł na "Szkwale", czym może być sztorm. Kiedy znoszono go z jachtu, z butów ortopedycznych wylewała się woda. A Bartek aż promieniał szczęściem. Mirka Kalinowskiego, który sam, na słuch, wybierał szoty na "Zawierusze". Teraz, po powrocie do domów, piszą na forum, że było wspaniale. I że ta przyjemność z pokonania żywiołu jest prawdziwą rehabilitacją.
A Sylwia odpisuje: Na kolejnych etapach zrobimy regaty, rejsy na Bornholm, na drugą stronę naszej "kałuży" -
Dorota Abramowicz
żródło: Dziennik Bałtycki
DRUKUJ STRONĘ
<< powrót do Media o nas